Ludzie boją się kochać. Nie dlatego, że nie chcą. Wręcz przeciwnie – bardzo chcą. Tylko paraliżuje ich jedna, bardzo istotna rzecz. Kochając, muszą się w końcu otworzyć. To naturalna kolej rzeczy. A kiedy to się stanie, stają się bezbronni. Otwierając się, w końcu opuszczają broniący ich mur. Są wtedy narażeni na cios o wiele silniejszy, niż są w stanie znieść. Każdego człowieka może zniszczyć odpowiedni zestaw słów. A ci, przed którymi się otwieramy – znają ów zestaw. Osoba, która wcześniej doznała zawodu, boi się znowu zaufać. Tak bardzo nie chce cierpieć. Nie tak jak wtedy. Bo wtedy już ledwo dała sobie rade.
Czym jednak byłoby życie bez miłości? Nie warto się na nią zamykać z powodu strachu przed krzywdą. Ona jeszcze się nie wydarzyła. Możliwe, że nigdy się stanie, bo przecież te najgorsze scenariusze, jakie zakładamy, ostatecznie nigdy nie mają miejsca.
A Ty? Zaryzykujesz?
Z moich doświadczeń wynika niestety, że w odróżnieniu od wszystkich innych sytuacji, w sprawach sercowych najgorsze scenariusze rzeczywiście się sprawdzają. Zawód miłosny to jedno z najprzykrzejszych uczuć, jakie można w życiu doświadczyć. Na dodatek znajomość z tą drugą osobą najczęściej kończy się po nim zupełnie, a wszelkie próby reanimowania dawnych relacji przynoszą tylko kolejne rozczarowania…
Tak niestety się zdarza. Jednak moim zdaniem (choć to bolesne) brak kontaktu jest po to, aby się wyleczyć. I jeżeli ktoś ma nowe życie bez nas, to bez sensu jest się wciskać w jego świat, skoro dobrze mu tak, jak jest. Również trzeba ruszyć dalej i otworzyć się na nowe znajomości. Kto wie? Może za rogiem czeka coś wspaniałego 🙂
A może po prostu już nie chcą kochać..? Przynajmniej część z nich. Bo podjęli taką a nie inną decyzję, często podyktowaną doświadczeniami. Tymi przykrymi, do których nie chcą już wracać. I w codziennych zmaganiach powtarzają sobie, że to była najlepsza decyzja. I teraz są wolni, a jak nie posiadają dzieci, to w zasadzie mogą robić co chcą… Tylko, że na dłuższą metę zmaganie się z tymi myślami „czy oby na pewno” jest bardzo trudne. Wystarczy spotkać się z jakimś członkiem rodzimy, przyjaciółką, przyjacielem, która/-y poruszy temat… Wystarczy wsłuchać się w miłosną piosenkę, spojrzeć na zakochaną parę… I smutek gotowy. Oczywiście, zawsze można powiedzieć, że potrzeba czasu, zmiany myślenia itd. Jednak nie każdy sobie z tym radzi.
W każdym razie, życzę każdej osobie, która się z tym zmaga mnóstwo pozytywnej energii i uśmiechu 🙂
Możliwe też, że nie spotkali jeszcze tej odpowiedniej osoby 😉 czasami trzeba długo na to poczekać. W międzyczasie jednak warto zajęć się sobą i stać się najlepszą wersją siebie. Jestem zdania, że wszystko dzieje się po coś – nawet, jak jest bardzo bolesne, bo to uczy, jak nie popełnić drugi raz takiego samego błędu. I gdy minie odpowiedni czas, warto otworzyć się na nowe. W końcu, czym jest życie bez ryzyka? 😉